WEEKEND zawsze spoko!
Tak, tak, wiem, że jest środek tygodnia, ale, ale ostatni weekend spędziliśmy wspólnie z Panem Narzeczonym i może nie byłabym tym tak zaoferowana, gdyby nie fakt, że wspólny wolny weekend spędzamy razem średnio dwa razy w roku. Ten wpadł Nam całkowicie przypadkiem, gdyż choroba wzięła górę i cały weekend przeleżałam w łóżku, a Pan Narzeczony ze mną :)
Stety, albo niestety jesteśmy ambitni. Studia, praca, zajęcia dodatkowe, a tydzień ma raptem siedem dni, a dzień tylko dwadzieścia cztery godziny. Pan Narzeczony jest tym szczęściarzem i weekendy ma wolne (o ile nie organizuje się czasu wolnego - a z reguły organizuje), w przeciwieństwie do mnie. Jeśli już mam jakieś wolne, to jest to z reguły tylko jeden z weekendowych dni (co i tak zdarza się raz na ruski rok), a mamy wtedy tyle rzeczy do nadrobienia, że od rana do wieczora latamy, by załatwić wszystkie sprawy i wieczorem padamy jak muchy. Stąd każdy wolny weekend cieszy mnie jak małe dziecko, które dostanie upragnionego lizaka :D Nie marudzimy, nauczyliśmy się już tak życia (lata praktyki), kwestia odpowiedniego układania grafików :) Z resztą, zapewne na świecie żyją tak tysiące par, wyjątkiem to my na pewno nie jesteśmy :D
Z okazji tego cudownego prezentu (w postaci wolnego weekendu) nadrobiliśmy zaległości w oglądaniu filmów (ale dalej mamy niedosyt), w jedzeniu wspólnych posiłków (ach to Nasze Calzone i gofry z dżemorem), w piciu pysznego, własnej roboty soku pomarańczowego (mniam), w rozmowach o wszystkim, w porządkach domowych, w ostatnich poprawkach poremontowych, w odpoczynku, we wszystkim! Pan Narzeczony był Panem Domu na pełny etat, spisał się świetnie! Naładowaliśmy baterie na cały tydzień i od razu żyje Nam się lepiej :D Ludziom jednak niewiele trzeba do szczęścia!
Tak więc kochani korzystajcie ze wspólnych chwil, rozpieszczajcie się i kochajcie, doceniajcie spędzony ze sobą czas :) Bądźcie szczęśliwi!
Tak, tak, wiem, że jest środek tygodnia, ale, ale ostatni weekend spędziliśmy wspólnie z Panem Narzeczonym i może nie byłabym tym tak zaoferowana, gdyby nie fakt, że wspólny wolny weekend spędzamy razem średnio dwa razy w roku. Ten wpadł Nam całkowicie przypadkiem, gdyż choroba wzięła górę i cały weekend przeleżałam w łóżku, a Pan Narzeczony ze mną :)
Stety, albo niestety jesteśmy ambitni. Studia, praca, zajęcia dodatkowe, a tydzień ma raptem siedem dni, a dzień tylko dwadzieścia cztery godziny. Pan Narzeczony jest tym szczęściarzem i weekendy ma wolne (o ile nie organizuje się czasu wolnego - a z reguły organizuje), w przeciwieństwie do mnie. Jeśli już mam jakieś wolne, to jest to z reguły tylko jeden z weekendowych dni (co i tak zdarza się raz na ruski rok), a mamy wtedy tyle rzeczy do nadrobienia, że od rana do wieczora latamy, by załatwić wszystkie sprawy i wieczorem padamy jak muchy. Stąd każdy wolny weekend cieszy mnie jak małe dziecko, które dostanie upragnionego lizaka :D Nie marudzimy, nauczyliśmy się już tak życia (lata praktyki), kwestia odpowiedniego układania grafików :) Z resztą, zapewne na świecie żyją tak tysiące par, wyjątkiem to my na pewno nie jesteśmy :D
Z okazji tego cudownego prezentu (w postaci wolnego weekendu) nadrobiliśmy zaległości w oglądaniu filmów (ale dalej mamy niedosyt), w jedzeniu wspólnych posiłków (ach to Nasze Calzone i gofry z dżemorem), w piciu pysznego, własnej roboty soku pomarańczowego (mniam), w rozmowach o wszystkim, w porządkach domowych, w ostatnich poprawkach poremontowych, w odpoczynku, we wszystkim! Pan Narzeczony był Panem Domu na pełny etat, spisał się świetnie! Naładowaliśmy baterie na cały tydzień i od razu żyje Nam się lepiej :D Ludziom jednak niewiele trzeba do szczęścia!
Tak więc kochani korzystajcie ze wspólnych chwil, rozpieszczajcie się i kochajcie, doceniajcie spędzony ze sobą czas :) Bądźcie szczęśliwi!
0 komentarze:
Prześlij komentarz