1 rok, 3 miesiące, 1 dzień

Sport to zdrowie! Podobno..


Odkąd pamiętam zawsze lubiłam się ruszać, tak, tak, jestem z tych osób co mają problem usiedzenia w miejscu dłużej niż 10 sekund, co często odczuwa Pan Narzeczony i inni podróżnicy, kiedy jedziemy samochodem i zaczyna mi się nudzić. Jak byłam mała, to chciałam robić wszystko. Gdzie nie zobaczyłam jakiegoś sportowca, to zawsze mówiłam, że ja też tak będę. Spełzło na niczym, gdyż emerytura w wieku 30 lat po skończonej karierze niespecjalnie do mnie przemawiała.

Pan Narzeczony też nigdy nie narzekał na ruch. Z reguły szła w ruch deskorolka i tak o to spędzał każdą możliwą, wolną chwilę, siniacząc i rozwalając kolana do granic możliwości, bo oczywiście trzeba było próbować co raz to nowych trików. Potem trochę wydoroślał, zaczęło go ciągnąć do rowerów i siłowni, jednak ostatnimi czasy jego zapał się na niego wypiął! Wtedy na ratunek przyszłam ja :) 

Tym o to sposobem zaczęliśmy aktywnie spędzać czas! Pan Narzeczony nawet przestał się ostatnimi czasy gryźć z basenem i nie muszę go tam zaciągać już siłą. Do tego planujemy wystartować z siłownią, ja przeplatam to zajęciami fitness i Panią Ewą, i stwierdzamy, że ruch to zdrowie i lepsze samopoczucie, a wczorajsze słowa Pana Narzeczonego: 'fajnie tak wieczorem pójść na basen' sprawiły, że prawie odleciałam w kosmos :) 

Zimą, zabieramy snowboardy i wyruszamy w góry. To akurat moja wielka miłość (mam nadzieje, że Pan Narzeczony może nie kocha, ale chociaż lubi trochę ten snowboard, gdyż słowo zima działa na niego jak płachta na byka) i gdyby tylko trochę mniej pracowała, pewnie odwiedzalibyśmy stoki co weekend!

A teraz... czekamy aż Pan Narzeczony sprawi sobie nowy, piękny rower i z moim koszykiem piknikowym w wolny dzień wyruszamy na wycieczkę! Słońce i kocyk, achh!



0 komentarze:

 

Goście

Archiwum