3 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni

Święta, Święta i po Świętach..


 W ten świąteczny czas osiągnęliśmy z Panem Narzeczonym pełnię szczęścia, absolutnie! Zarówno ja, jak i Pan Narzeczony zostaliśmy uraczeni 4 dniowym wolnym. Jesteście sobie w ogóle to w stanie wyobrazić?? My ledwo :D 

Piątek, upłynął Nam bardzo szybko.. z racji, że wszystko było wtedy otwarte załatwiliśmy sprawę dodatków do stroju Pana Narzeczonego. Żeby nie było tak łatwo, na razie rozpoczęły się rozmowy i wybory, czekamy jeszcze na nowe materiały i z tego będziemy już coś wybierać (taką mam przynajmniej nadzieję). Następnie odwiedziliśmy kolejne sklepy.. ach te babskie zakupy :D połączyłam przyjemne z pożytecznym i tym oto sposobem jestem posiadaczką nowych spodni do biegani i sukienki, a no i prezentu od Pana Narzeczonego, bez którego nie mogliśmy wyjść ze sklepu :) Spodnie od razu zostały wypróbowane, a Pan Narzeczony stoczył walkę z chlebkiem i żurkiem - wygraną! Smakował obłędnie :) Dzień zakończyliśmy na skompletowaniu świątecznych zakupów (tak, my to potrafimy się obudzić :D) i padliśmy jak dzieci! 


W sobotę ugotowaliśmy jajka, ozdobiliśmy i ruszyliśmy z Naszym pierwszym koszykiem do święcenia, ach, co to były za emocje :D Jedzenie z takiego koszyka to czysta przyjemność! O dziwo, niczego nie zapomnieliśmy, wszystko co miało się znaleźć w koszyku, się znalazło :) Po południu odwiedziliśmy Brata z rodziną Pana Narzeczonego a wieczór zakończyliśmy pyszną kolacją u Nas ze znajomymi, no i paroma butelkami wina, hmm w sumie druga godzina to już bardziej noc?

Dzięki temu zaspaliśmy na niedzielne świąteczne śniadanie u Rodziców Pana Narzeczonego :D Czas mieliśmy na prawdę świetny, patrząc, że wstaliśmy o 9.40, a o 10.10 przekraczaliśmy już próg rodzinnego domu Pana Narzeczonego :) Sama chyba nie wiem, jak my to zrobiliśmy? :D Dalej czas jedzenia.. tym razem obiad u Moich Dziadków, wróciliśmy tacy zmęczeni, że Pan Narzeczony o 19.30 już spał, a ja jak już położyłam się do łóżka to z niego nie wstałam :D

W Lany Poniedziałek (ach, właśnie mnie natchnęło, że zapomniałam wrzucić Pana Narzeczonego do wanny :( :( :( ) wreszcie mieliśmy okazje zjeść produkty z Naszego poświęconego koszyka, tak więc zabraliśmy się za konsumpcję :) Szyneczka, pieczony chlebek, jajeczka (nawet JA je zjadłam, choć jestem największą przeciwniczką jajek i mam traumę jeśli chodzi o święta wielkanocne bo zawsze mama zmuszała mnie do zjedzenia JEDNEGO POŚWIĘCONEGO JAJKA, a dzięki temu siedziałam przy stole dwa razy dłużej niż wszyscy). Tym razem przeszłam samą siebie od piątku do poniedziałku zjadłam 4 jajka, mam z głowy na najbliższe cztery lata w takim razie :D Jak już tak cały wpis o jedzeniu to na obiad zostaliśmy zaproszeni tym razem do Moich Rodziców. Znowu jedliśmy, piliśmy winko, kawę w "kąciku rekreacyjnym" - nowa ławka ogrodowa Mamy sprawuje się świetnie! A pogoda dopisała :) Ach, byliśmy przecież jeszcze na lodach - no jak jeść, to jeść, na całego! Pan Narzeczony nie odpuścił :D

I tym oto sposobem, nie wiem gdzie zniknęły te Nasze wolne dni.. nawet dobrze nie odpoczęliśmy a już trzeba było iść do pracy. Chyba ktoś Nam podkradał wolny czas :D a propo czasu, czy tylko Nam te suwaczek tak szybko ucieka?? Bo mamy wrażenie, że te dni do ślubu znikają w przyśpieszonym tempie!

A Wy wypoczęci? Objedzeni? Pochwalcie się :)




0 komentarze:

 

Goście

Archiwum