1 miesiąc, 2 tygodnie,1 dzień

Wszystko trwa dopóki sam tego chcesz..


Za Nami i w sumie przed Nami szaleńczy czas :) trochę Nas nie było, ale już wszystko tłumaczę. Przede wszystkim na pierwszy plan wysunęła się sesja - żadnemu studentowi nie muszę chyba tego tłumaczyć :) do tego nałożyło się pełno wyjazdów Pana Narzeczonego, mój awans w pracy, który skończył się złożeniem wypowiedzenia, tak tak, na 1,5 miesiąca przed ślubem zostałam bez pracy (ukłony w stronę kochanego Pana Narzeczonego, który dzielnie mnie wspierał). Może i jestem szalonym człowiekiem ale była to najlepsza moja decyzja :) nic się nie martwcie, już mam nową pracę - poszło nad wyraz gładko, jutro pierwszy dzień :D (proszę o moc kciuków). Obróciliśmy trochę Nasze życia, w zasadzie to nie trochę o 360 stopni, ale wierzę, że wyjdzie to tylko z korzyścią dla Nas :)

Czy wszystkim przyszłym Małżonką na 3 miesiące przed ślubem czas pędzie sto razy szybciej? Na liczniku 1,5 miesiąca, to istne szaleństwo! Do przymiarki mojej najpiękniejszej sukni we wszechświecie (mam nadzieję, że dalej mi się tak podoba) zostało raptem 10 dni. Powoli kompletujemy Nasze stroje, zostały raczej "pierdoły". Moi rodzice i siostry też już na szczęście ubrani, pozostała tylko biedna Mama bez butów- szukałyśmy ich dzisiaj cały dzień! Bez rezultatu.
Mamy za to pudełeczko na obrączki, które wymaga "podrasowania" i umówiliśmy się na sesję narzeczeńską. Dla zainteresowanych perypetiami mojego bukietu, dalej jestem w lesie, w sumie nie wiem czy chcę mi się śmiać czy płakać :D Zaproszenia dla Gości, których zapraszamy do kościoła wydrukowane, czekaj tylko na pocięcie i zawiązanie kokardki no i najważniejsze- rozdanie :D
Powoli wszystko domykamy na ostatni guzik, idzie mozolnie, ale się staramy :)

Ach, najważniejsze!! 20 czerwca byliśmy z Panem Narzeczonym na meczu piłki siatkowej Polska Brazylia w nowo otwarte hali Arena Kraków! Emocji co nie miara, bawiliśmy się świetnie, mecz fantastyczny, kolejne bilety już kupione :D


Z samego rana po meczu wyruszam wraz z Panną O. na uczelniany obóz na całe pięć dni. Wypiękniałyśmy, dzięki kąpielą borowinowym, solankowym i kwasowęglowym, nawdychałyśmy się świeżego jodowego powietrza, odpoczęłyśmy w grocie solnej, pobiegałyśmy po lesie, wyspałyśmy się, pojadłyśmy i popiłyśmy, a na koniec pięć dni minęło Nam w tempie ekspress i znalazłyśmy się w swoich wygodnych łóżkach :)

W niedzielę odwiedziliśmy z Panem Narzeczonym Targ Śniadaniowy i tutaj chcę polecić to miejsce z całego serca! Lubimy takie inicjatywy, a zjedzenie śniadania przy stoliczku na świeżym powietrzu jest czymś extra! Pan Narzeczony zjadł bruschetta'e i wypił mrożoną kawę, ja natomiast zdecydowałam się na tarmezzino i sok jabłkowo-truskawkowy :) na koniec zjedliśmy pyszne frytki z sosem bazyliowym! To napewno nie Nasze ostatnie śniadanie na świeżym powietrzu :) oczywiście, jesteśmy ostatnio bardzo eko, więc wybraliśmy się tam na rowerach :D jak szaleć to szaleć!



Następny post o zaproszeniach czy wyborze fotografa? Piszcie, bo nie mogę się zdecydować :D

P.S wiem, wiem, że dzisiaj bardzo chaotycznie, ale tak dawno Nas nie było, że informacji do przekazania się uzbierało :) Mam nadzieję, że chociaż zajęłam Was zdjęciami między czytaniem teksu :D ha!

1 komentarze:

Wasze Obrączki pisze...

Ekipa Waszych Obrączek życzy szczęścia i miłości!

 

Goście

Archiwum