2 miesiące

To już jest koniec, nie ma już nic!




Po torcie czas leci jak szalony! O 23.30 jemy posiłek, co by mieć siłę przed oczepinami :D Na talerzach znajdujemy pieczeń ze schabu w sosie myśliwskim z kopytkami i surówką z czerwonej kapusty. Ja jestem na etapie oczy by jadły w brzuchu nie ma miejsca, więc dziubdziam w talerzu i nie daję rady zjeść wszystkiego. Po posiłku nadchodzi ważny moment - dziękujemy Rodzicom. Cały czas jak musztrę powtarzałam sobie, że nie ma beczenia! Dostaję od DJ mikrofon do ręki i dzieje się. Sama dzisiaj nie pamiętam dokładnie co mówiłam, byłam bardzo przejęta, bo Rodzice to bardzo ważne osoby w moim życiu! Chciałam, żeby poczuli się docenieni! Pan Mąż też mówi coś od siebie - rodzice ronią łzę. Wręczamy im prezenty, ale to nie koniec podziękowań. Trzeba jeszcze docenić moich Dziadków i Chrzestną oraz Babcię Pana Mężnego, która nie mogła być z Nami, ale prezent został jej doręczony. Babcia z Dziadkiem nie ukrywają wzruszenia, Chrzestna też ledwo się powstrzymuje (na następny dzień stwierdzili, że dobrze, że nie otworzyli prezentów na miejscu bo płakali by jak bóbry). Rodzicom wybraliśmy piosenkę Anny Jantar "Radość najpiękniejszych lat". Zrobiło się rodzinnie, klimatycznie i za serca zostali chwyceni chyba wszyscy goście.

Zbliża się północ, czas oczepin, czyli wszystkie Panny i Kawalerzy przebierają nogami no bo można złapać bukiet i muchę :D Bukiet łapie moja Siostra, muchę Pan Świadek. DJ wymyśla im świetny taniec - jedno z nich jest rurą, drugie musi tańczyć wokół rury, oczywiście potem zmiana :D Następnie bitwa na rodziny Pani Młodej i Pana Młodego, kto głośniej odśpiewa sto lat, wynik? Od dnia ślubu jesteśmy jedną wielką rodziną, więc i zwycięzcami jesteśmy wspólnie :) Oczywiście trzeba było jeszcze sprawdzić nowych małżonków - bez testu się nie obeszło! Na szczęście poradziliśmy sobie z Panem Mężem bardzo dobrze :D Zabawa trwała dalej - tańce, hulanki, swawola. Zamówione piosenki, dla Nas, dla Kolegów Pana Mężnego, dla Moich Koleżanek. Nie obeszło się też bez stresów - napędziłam wszystkich strachu jak razem z Panem Świadkiem podczas tańca wylądowaliśmy na ziemi, ja gruchnęłam o posadzkę, a Pan Świadek na mnie. 15 minut wycięte z życia, ale obeszło się bez większych obrażeń - no po za nosem, który bolała mnie przez 3 tygodnie i być może był złamany, ale niestety do lekarza nigdy nie było po drodze :D Żyję i mam się dobrze! DJ zakończył imprezę tym samym utworem, którym ją rozpoczynaliśmy - "Time of my life" o 5.30 a potem przez 1,5h urzędowaliśmy przy stole dojadając ostatki i zapijając mocniejszym trunkiem. O 7.30 byliśmy z Panem Mężnym w domu. Panu Mężnemu zeszło jeszcze trochę czasu aby zdjąć ze mnie suknię i zmęczeni położyliśmy się spać. Ja wybłagałam jeszcze oglądnięcie Naszej Księgi Gości, do której Goście wklejali zdjęcia zrobione Instaxem i wpisywali się. Najlepsza pamiątka świata! o 8 rano mimo zmęczenia uśmialiśmy się głupi! Zegar nieubłaganie pokazywał co raz późniejszą godzinę a my byliśmy umówieni na śniadanie z rodzicami i wujkami. Nowy dzień upłynął ponownie w rodzinnym gronie, mówiąc o naszym ślubie, pijąc nasze zdrowie. Będziemy chyba najzdrowszą parą na całym globie :D

Jak tak dzisiaj o tym wszystkim Wam piszę, to strasznie żałuje, że to już za Nami. To był bardzo piękny dzień, a cudowne wspomnienia ciągle wracają! Dzisiaj mijają 2 miesiące, a mam wrażenie jakby to było wczoraj! Z tej okazji życzę Nam takiej miłości jak do tej pory, albo i większej, o ile się da!

P.S
Post z podróży poślubnej już się szykuje :) Mam zdolnego Pana Męża, który jeszcze odratował moją ładowarkę. Także już niebawem przeniesiemy Was w cudowne miejsce. Obiecujemy, że będzie pięknie, słonecznie i poczujecie się jak na innej planecie! Do zobaczenia :) 

0 komentarze:

 

Goście

Archiwum