1 rok, 4 miesiące, 3 tygodnie, 1 dzień

Od wczoraj chodzę za Panem Narzeczonym i męczę go o post fotograficzny, a czy uległ czy nie dowiecie się w najbliższych dniach :) jak myślicie?



Cóż to był za dzień.. po wczorajszych ekscesach w pracy udało mi się dzisiaj wziąć dzień wolnego, żeby przeleżeć to wstrętne przeziębienie, które znów chce ze mną wygrać. Jednak wyciągnęłam potężne działo i walczę! Żeby było milej, dzień spędziliśmy z Panem Narzeczonym (zawzięcie mówi, że jest odporny na wszystkie choroby przenoszone moją drogą kropelkową), a po tygodniowej trzysta kilometrowej rozłące mogliśmy się spokojnie sobą nacieszyć. Dzień zostaje okrzyknięty mianem herbaty z cytryną! na szczęście nic i nikt Nam nie przeszkodził :)

Poranek rozpoczęliśmy od pysznych tostów produkcji Pana Narzeczonego (chyba nie muszę pisać, że to już wróży dobry dzień?) i lenistwa w łóżku, gdzie przedyskutowaliśmy wszystkie ważne, mniej ważne i zbędne sprawy, trochę sobie podokuczaliśmy no i zgłodnieliśmy (znaczy ja :D). Pan Narzeczony (w zasadzie to większy wkład miała Jego Mama) rozpieszczał mnie dziś do potęgi i zaserwował z alkoholizowanego mudżina (mniamiii) i w sumie tak to łóżko i dobry humor nie opuszczały Nas (łóżko to chyba ma nawet wbudowane przyciąganie) do wieczora, humor Pana Narzeczonego to już bił wszystkie dobre humory na głowę (nawet się zaczęłam zastanawiać, czy w tej Jego podróży, ktoś Go czasem nie podmienił :D ). Chyba potrzebowaliśmy takie leniuchowego dnia tylko dla siebie. Wzajemnie naładowaliśmy się pozytywną energią na nowy tydzień  i zrobiliśmy rzeczy, na które brakuje Nam czasu w zwykłe dni :)

Wszystkim życzymy miłego nadchodzącego tygodnia i wysyłamy dobre fluidy!

W sprawach ślubnych wszyscy trzymamy kciuki, aby bardzo zapracowany Pan Narzeczony zadzwonił jutro do Pana Fotografa i umówił Nas na ustalony termin :)




0 komentarze:

 

Goście

Archiwum